Wkrótce większość z nas zasiądzie do świątecznego stołu, czasem z radością, czasem z poczuciem obowiązku do tradycji i rodziny. Prowadzimy rozmowy na różne tematy nie zawsze dla nas przyjemne. Zdarza się, że opowiadamy o swoich dolegliwościach. Potrafimy się wręcz licytować kto z nas jest bardziej chory.
Znając 5 praw natury, totalną biologię czy inne pokrewne metody wiemy, że choroby wynikają np. z naszych reakcji na sytuacje. W konsekwencji tworzymy odczucia, emocje, z którymi często sobie nie radzimy. Gromadzimy to wszystko, a potem tracimy zdrowie. Zdarza nam się obwiniać świat, Boga, albo wierzymy, że choroba jest karą za nasze grzechy.
Być może mając świadomość konfliktów kryjących się za chorobami, nie będziemy już tak chętnie o nich opowiadać. Kamienie w woreczku żółciowym ukrywają naszą złość, zawiść, zazdrość i nienawiść do drugiego człowieka. Kto pochwali się np. swoim chorym woreczkiem żółciowym wiedząc, że bierze on najtrudniejsze emocje? Kto będzie chciał być postrzegany jako osoba chowająca w sobie urazę i gorycz do drugiej osoby?
Zastanawiam się czasem, jakby to było móc dzielić się przy stole swoimi sukcesami w zdrowieniu? Przykładowo opowiadać: mogę już jeść orzechy arachidowe, nie mam już na nie alergii, skończyłam z paleniem papierosów, wyszedłem z uzależnienia od alkoholu i odzyskałem rodzinę, albo nie mam już objawów bulimii, guz na mojej nerce maleje itd. Każdy ma w sobie dar samo uzdrawiania. Jestem przekonana, że kiedyś obudzimy w sobie tę umiejętność. Pewnego dnia nasza świadomość będzie już na takim poziomie, że nie rozwinie się w nas żadna choroba